Pokemonem być

Popularność ostatniej ankiety przeprowadzonej w związku z hucznie obchodzonym National Pokemon Day dowiodła, że w sercach fanów nadal istotne miejsce zajmują Pokemony z najstarszych generacji. Z
"Pokémon Mystery Dungeon: Rescue Team DX" - recenzja
Popularność ostatniej ankiety przeprowadzonej w związku z hucznie obchodzonym National Pokemon Day dowiodła, że w sercach fanów nadal istotne miejsce zajmują Pokemony z najstarszych generacji. Z uśmiechem przyjęłam fakt, iż w pierwszej dziesiątce znalazło się aż pięć stworków z ery Gameboya. To właśnie je najmilej wspominam i zawdzięczam im jedne z najszczęśliwszych growych wspomnień lat młodzieńczych. Tym większą radość sprawiła mi informacja, że jeden ze spin-offów serii doczeka się pełnoprawnego remake’u. Mowa tu o "Pokémon Mystery Dungeon: Blue Rescue Team" oraz "Red Rescue Team", które połączone w jeden tytuł trafiają właśnie na rynek. 


"Pokémon Mystery Dungeon: Rescue Team DX" to dungeon crawler kompletnie pozbawiony trenerów. Cała uwaga skupia się wyłącznie na kieszonkowych stworkach. Gra, na podstawie kilku pytań zadanych przed rozpoczęciem rozgrywki, determinuje Pokemona, którym przyjdzie nam rozpocząć zabawę. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by wcielić się w swojego ulubieńca. Twórcy dali graczom do dyspozycji aż szesnaście postaci, w tym wszystkie startery z pierwszych trzech generacji. Dodatkowo możemy poprowadzić chociażby Pikachu, Eevee, czy też zakręconego Psyducka.



Przed nami otworem staje baśniowy, wypełniony przepięknymi pastelowymi barwami świat. Dzięki wprowadzeniu odświeżonej grafiki gra nabrała kompletnie nowego wymiaru. Akwarelowe plansze cieszą oczy, przywodząc na myśl najpiękniejsze ilustracje z bajek dzieciństwa. Niestety, to, co zachwyca w głównym hubie, nie do końca ma przełożenie na odwiedzane przez nas lokacje, które nie wykorzystują w pełni zastosowanego potencjału graficznego. Brak w nich oryginalności, a plansze z podobnej strefy klimatycznej zlewają się ze sobą, sprawiając, że trudno ocenić bez patrzenia na opis mapki, w jakim miejscu się znajdujemy.


Znakomitą większość czasu spędzimy na eksploracji i zbieraniu tony mniej lub bardziej potrzebnych przedmiotów. Naszym głównym celem pozostaje odkrycie prawdy o pochodzeniu Pokemona, w którego się wcielamy, oraz, jak to zwykle bywa, zapobieżenie wielkiemu złu czającemu się za górami, za lasami. W międzyczasie gra zasypie nas dziesiątkami, jeśli nie setkami zadań pobocznych polegających na ratowaniu z opałów stworków pogubionych w okolicznych labiryntach. Ukończone zlecenia przyniosą nie tylko rzadsze nagrody, ale wspomogą też w maksowaniu rangi naszej drużyny. Im wyższa ranga, tym więcej miejsca w ekwipunku, więcej towarzyszących nam Pokemonów i lepiej płatnych zleceń. 


Warto mieć baczenie na to, co ze sobą nosimy. Zwłaszcza że każdy zgon na wyprawie skutkuje utratą wszystkich przedmiotów i całego niesionego złota. Mamy jednak szansę na to, by zaśmiać się śmierci prosto w twarz. Zaimplementowano tu mechanikę z "Pokemon Super Mystery Dungeon" z 3DSa, dzięki której możemy wysłać własną ekipę ratunkową albo posiłkować się drużynami znalezionymi online. Dotarcie do wycieńczonego zespołu pozwala na jego reanimację i ewakuację z lochu z nienaruszonym ekwipunkiem. Niestety, nie zawsze wszystko idzie tak gładko, jakbyśmy oczekiwali. Pierwsze lokacje były wręcz banalne, aczkolwiek z biegiem czasu każda walka toczona o kolejne piętro potrafiła podnieść poziom adrenaliny. Nawet dobrze wyekwipowana i zbalansowana może bardzo łatwo paść ofiarą spadającego znienacka ciosu specjalnego. Zwrócenie uwagi przeciwnika praktycznie zawsze kończy się konfrontacją. Gra przynosi co prawda szereg pierdółek wstrzymujących ataki, powodujących zmianę statusu albo umożliwiających szybką ucieczkę, ale jak to zwykle bywa w tego typu grach, wszystko zależy od naszego szczęścia.


Fortuna zdaje się obracać mocno na naszą korzyść, gdy zaczniemy rekrutować pokonane przez nas stworzenia. Szansa na przeciągnięcie wroga na naszą stronę jest początkowo mizerna, jednak rośnie wraz z nabywanym przez nas doświadczeniem. Drużyna zdaje się wtedy przypominać wesoły autobus ciągnący się przez pół pomieszczenia. Natomiast to, czy Pokemony zostaną z nami po ukończeniu lochu, zależy od tego, czy mamy wykupiony dla nich odpowiedni park tematyczny. Wiadomo, Seele będą czuły się najlepiej pośród kry i mroźnych jezior, Magnemity – w pobliżu elektrowni, a Caterpie i spółka – w zacienionych lasach. Każde z tych środowisk wymagać będzie sypnięcia gotówką. Inwestycje zwracają się z nawiązką i uruchamiają w graczu dodatkową potrzebę kolekcjonowania wszystkiego, co się rusza. Poza wszystkimi Pokemonami z pierwszych trzech generacji remake wprowadza też ulubieńców z generacji czwartej, kilkanaście wersji shiny oraz uwalnia prawdziwy potencjał naszych podopiecznych przez odpalenie ich mega ewolucji. Ponadto, dorzuca do rozgrywki m.in. autozapis, mnóstwo nowych przedmiotów, tryb auto oraz ataki charakterystyczne dla późniejszych generacji.

"Pokémon Mystery Dungeon: Rescue Team DX" zapewnia długie godziny zabawy. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, sam wątek główny to dopiero wstęp do dalszych wyzwań, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, a rekrutacja wszystkich legendarnych Pokemonów nie będzie tak łatwa, jak mogłoby się wydawać na początku. 


Informacja o wydaniu tego remake’u kompletnie mnie zaskoczyła. Nic nie wskazywało na to, że Nintendo zdecyduje się sięgnąć po ten mniej znany odłam przygód kieszonkowych stworków. Otrzymany produkt cieszy oczy, urzeka swoją prostotą i wciąga na długie godziny. To kolejny strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o switchową bibliotekę. Szkoda tylko, że wydany został tak blisko najnowszego "Animal Crossing", które skutecznie odwraca uwagę od pozostałych marcowych premier.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones